wtorek, 28 stycznia 2014

Kalejdoskop


Jakiś czas temu na spotkaniu zastanawialiśmy się co byłoby, gdyby ludzie chrzcili się jako dorosłe osoby. 
Właśnie! Co by było? Czy wtedy chrześcijan byłoby mniej? 
Czy wymarliby „wierzący niepraktykujący”? 
Co zmieniłoby się w stereotypie chrześcijanina? 
Jaką rolę w życiu człowieka i społeczeństw odgrywałby Kościół? 
Czy w ogóle by przetrwał?



Pytanie o istnienie Kościoła jest, powiedziałabym, retoryczne. Informacja dla opozycji: nie zniszczycie nas tak łatwo! Jesteśmy wspólnotą o twardym fundamencie i głębokich korzeniach. Przetrwaliśmy prześladowanie, rozłamy, reformacje, nagonki i wiele innych akcji, które miały nas osłabić. Jaki był efekt? Jednoczyliśmy się jeszcze bardziej, bo „gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam ja jestem pośród nich”. Kościół nie zginie, może mieć momenty kryzysu, ale będzie trwał!

Jeśli chodzi o liczbę chrześcijan i ich tak zwaną „jakość” nie zmieniłoby się nic. Tak jak dzisiaj dzieci są chrzczone według tradycji albo „bo wszyscy tak robią”, tak i wtedy, poza przypadkami przyjęcia tego sakramentu z wiary 
i szczerych chęci, ludzie robiliby to, co byłoby akurat modne. Wiele zwyczajów powraca co drugie pokolenie. 
Wydaje mi się, że tak mogłoby być również z chrztem. W czasie, gdy Kościół byłby na czasie, liczba nowych katolików wzrastałaby w mgnieniu oka. Natomiast tak jak po słonecznym dniu przychodzi noc, tak po trendzie przychodzi moment, gdy ostatni krzyk mody staje się obciachowy. Następowałyby pewnego rodzaju przypływy 
i odpływy, a liczba katolików zmieniałaby się falami.

Jakość ówczesnych katolików byłaby podobna do dzisiejszej. Zdarzaliby się tacy, którzy kochają Boga całym swoim sercem, duszą i umysłem, a byliby również tacy, którzy dzisiaj mogą być wierzący, bo w telewizji ktoś ładnie wypowiedział się o religii, ale jutro zmieniają zdanie o sto osiemdziesiąt stopni, bo wybuchła kolejna afera z jakimś księdzem na czele. Katolik jest człowiekiem, a ludzkie upodobania mają to do siebie, że zmieniają się jak 
w kalejdoskopie. 


Sam musisz zdecydować jak będzie.

Czy pozwolisz, aby doszło do kryzysu? 
Czy otwarcie przyznasz się do Boga, gdy będzie oczerniany? 
Czy będziesz katolikiem „okazjonalnym”? 
Co będzie dalej?



PRZYSZŁOŚĆ KOŚCIOŁA ZALEŻY OD CIEBIE!


5 komentarzy:

  1. Co do pytania o katolika okazjonalnego. Przy Bogu trzeba być zawsze. Nie wtedy kiedy jak to się mówi "trwoga to do Boga" On wprawdzie przyjmie nas zawsze ale trochę głupio odwiedzać go tylko wtedy kiedy my tego potrzebujemy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się z komentarzem powyżej. I z tego miejsca pragnę pozdrowić wszystkich "nagle nawróconych" studentów i życzę zaliczenia sesji :)

      Usuń
    2. Jasne! Tylko ja to wiem i Ty to wiesz, a wielu ludzi jednak preferuje ten wygodniejszy sposób przeżywania wiary. Kwestia własnego sumienia i być może braku wzorców...

      Usuń
    3. co do braku wzorców się nie zgodzę jest naprawdę wiele osób z których warto brać przykład. . .

      Usuń
  2. Nie chodziło mi dokładnie o to, że takich ludzi nie ma. Są, tylko zagubieni w tłumie szyderców, który ich niszczy, a życie przeciwko wszystkim jest na dłuższą metę bardzo męczące i nie każdy jest w stanie wytrzymać presję...

    OdpowiedzUsuń