środa, 19 lutego 2014

Światło życia


Młodość i czas dojrzewania jest dla ludzi jedynym i niepowtarzalnym okresem w życiu. Młodzi szukają swojej drogi, swojego miejsca w świecie. Chcą spróbować wszystkiego, bo jedni mówią, że to jest fajne, a inni, że zupełnie coś innego. Wielu z nas ma w tym czasie mroczne skłonności. Zatracamy się w horrorach, książkach z motywami sił nadprzyrodzonych, muzyce, która nie musi być piękna, ale swoim brzmieniem i hałasem ma całkowicie odciąć nas od otaczającego świata. Chcemy być niezależni, budujemy wokół siebie skorupę, przez którą dopuszczamy bardzo mocno wyselekcjonowane elementy codzienności. Budujemy stereotyp silnego człowieka, który ma swoje zdanie, nie interesuje się niczym i nie zależy mu na niczym; który nie docenia piękna świata, nie ma uczuć ani emocji 
i przede wszystkim nie uznaje nad sobą żadnego panowania. 

JA jestem najwyższy i tylko JA kształtuję swoje życie!

Stereotyp musi być, chociaż w sercu dzieją się różne dziwne rzeczy, a każdego wieczora, gdy jesteś bezpieczny 
w czterech ścianach swojego pokoju, poduszka jest mokra od łez.

Niech sobie nie myślą!


W tym czasie następuje pierwsze świadome odrzucenie Boga. Jeśli wcześniej chodziłem do kościoła, przyjmowałem Komunię, to teraz już nie! Dzieje się tak z wielu różnych powodów. Może to być brak pewności, zwątpienie, albo rozprzestrzeniająca się w zastraszającym tempie głupia moda na niewiarę. Pokazujemy jak jesteśmy zbuntowani, jak bardzo jesteśmy panami swojego życia i nie potrzebujemy nikogo, kto wskaże nam drogę. W żadnym przypadku takie zachowanie nie jest korzystne, ale czasami bywa niezbędne do odkrycia prawdziwego świata. Najważniejsze, żeby sprawy nie zaszły za daleko. Te czarne ideały świata nastolatków nawołują do bycia wrażliwym, kreatywnym, otwartym na świat i jednocześnie zamkniętym na ludzi. Aż pewnego dnia, gdy otwierasz się na świat, kiedy kontemplujesz piękno przyrody, przychodzi Ci do głowy jedna, krótka myśl:

„To ON!”

którą bardzo szybko podważasz i odrzucasz. Ale na tym się nie kończy…


Może w tym roku trudno wyobrazić sobie taką sytuację, ale przypomnij sobie jak pięknie wygląda świat, gdy spacerujesz po lesie albo parku, przy dwudziestostopniowym mrozie, gdzieś w oddali ćwierkają pojedyncze ptaszki, a wokół Ciebie skrzą się zaspy nienaruszonego ludzką stopą śniegu.

Może w tej chwili nie masz tego w głowie, ale na pewno pamiętasz to uczucie, gdy po nieskończenie długiej 
i mroźnej zimie wracasz ze szkoły, promienie wiosennego słońca sprawiają, że gotujesz się w grubaśnej zimowej kurtce, więc postanawiasz ją rozpiąć – po raz pierwszy od wielu miesięcy! – czujesz jak słoneczko Cię rozgrzewa, 
a delikatny wietrzyk rozwiewa Ci włosy.

Może nie przepadasz za szkołą, ale przypomnij sobie letnie dni, w których na dźwięk dzwonka z budynku wylewa się fala ludzi, którzy wychodzą tylko po to, żeby posiedzieć na słoneczku i naładować akumulatory na kolejne czterdzieści pięć minut zamknięcia w dusznych klasach.

Może niezbyt przepadasz za wakacyjnymi porankami, kiedy zbyt wcześnie zaglądają Ci w oczy pierwsze promienie słońca, bo to już przesada, ale kochasz dni kiedy możesz zażywać kąpieli słonecznych do woli.

Może nie wiesz jak to jest, kiedy po całym domu szukasz Twoich kociaków i boisz się, że zginęły albo uciekły i nagle znajdujesz je rozłożone na podłodze w plamie słońca, które odbija się od ich lśniących futerek.

Może nie masz rozszerzonej biologii i obce Ci jest pojęcie fototropii, ale na pewno nie jeden raz zauważyłeś jak kwiaty na Twoim parapecie niemal wychodzą z doniczek, ponieważ tak bardzo pragną być skąpane w promieniach słonecznych.

A teraz przyznaj sam przed sobą, czy nie wyobrażałeś sobie tego, co czytasz?

Czy nie rozmarzyłeś się na myśl o tych sytuacjach?

Czy na Twojej twarzy nie zagościł szeroki albo chociaż przelotny uśmiech?

Właśnie w takich momentach w Twojej podświadomości rodzi się stwierdzenie:

„To On! On tu jest!”

Na początku się bronisz, bo nie chcesz, żeby ktokolwiek dowiedział się o Twoim odkryciu, ale coraz częściej zagłębiasz się w tym przekonaniu i zaczynasz rozważać za i przeciw. Jeszcze nie jesteś do końca przekonany.

Aż tu nagle pewnego, niczym nie różniącego się od innych dnia, zupełnie niespodziewanie przez mikroskopijną rysę w Twoim pancerzyku docierają do Ciebie słowa (w jakiejkolwiek postaci – wyczytane w książce, usłyszane 
w piosence, powiedziane przez jakiegoś człowieka na ulicy). 

I Twoja skorupa się rozpada, cały Twój świat na Twoich oczach kruszy się jak talerz, 
który spada na kamienną podłogę.

Zaczynasz dostrzegać słabość tego, czym się otaczałeś. Widzisz całe Twoje życie jak film i zwracasz uwagę na pewne momenty, które kiedyś nie miały znaczenia, które kiedyś pominąłeś. Dostrzegasz sens – Twoim oczom ukazuje się łańcuch przyczynowo-skutkowy, który sprawia, że pojmujesz! Od tego momentu wierzysz! I jesteś przekonany o istnieniu Boga i o Jego opiece do tego stopnia, że nikt nie wmówi Ci, że nie masz racji. Każdy atak jesteś w stanie odeprzeć, podpierając się przykładami z Twojego własnego (choć do tej pory wydawało Ci się, 
że nędznego i pustego) życia. 


Twoje serce napełnia radość, z twarzy nie schodzi szeroki uśmiech, możesz latać i wiesz, 
że nigdy nie byłeś tak silny jak teraz, bo

On jest z Tobą!


3 komentarze:

  1. Świetny tekst. Głębokie przesłanie, właśnie ile razy się od Boga nie odwrócimy to i tak kiedyś dojdziemy do wniosku że to była zła decyzja. dobrze że zawsze nas przyjmuje spowrotem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko czy my tego nie wykorzystujemy On przyjmie zawsze ale Bóg widzi jak się zachowujemy jego nie da się oszukać jak człowieka. Widzi czy te powroty są naprawdę czy na chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  3. "jego nie da się oszukać jak człowieka" Właśnie... a najlepsze jest to że nie dość że próbujemy oszukać Boga to jeszcze sami siebie oszukujemy... Czasem mam wrażenie że człowiek sam nie wie czego chce. Z drugiej strony jako ludzie nie mamy za grosz honoru, bo jak byśmy go mieli to nie odwracali byśmy się od kogoś kto oddał za nas swoje życie.

    OdpowiedzUsuń